Z zeszytu Babci Walerii

Moja kochana Babcia Waleria...
 Mieszkaliśmy razem (dziś mówi się, że w rodzinie wielopokoleniowej), pamiętam  wspólnie wyrabiane ciasto drożdżowe z rabarbarem i kruszonką, budyń śmietankowy gotowany w specjalnej formie, syrop malinowy na parapecie okna... smażone konfitury... zapach i smak dzieciństwa :)

Pamiętam też poduszki wyszywane włóczką "krzyżykowo", 
obrusy i serwetki wyszywane haftem richelieu 
i monogramy Babci WP na pościeli i wszystkich lnianych ściereczkach...

Przeglądając pożółkłe zeszyty i książki kucharskie mojej Babci, 
doszłam do wniosku, że to kopalnia wiedzy i doświadczenia...
O tyle rzeczy chciałabym dziś Babcię zapytać. Niestety, odeszła gdy miałam 9 lat...
Pozostały mi zeszyty :)

Gdy szukam jakiegoś przepisu lub pomysłu, siadam w fotelu, 
otwieram zeszyt i... czas zwalnia... 
a ja oczami wyobraźni z zakamarków pamięci 
wydobywam obraz kochanej, małej Babci, 
w białym fartuchu, przy węglowej kuchni z murkiem 
i mosiężnymi haczykami, wypolerowanymi na błysk... 
Murek był przykryty „ząbkami” haftowanymi na niebiesko... 
A przy wiadrach z wodą (ze studni na korbę) była makatka 
z napisem: „Zimna woda, zdrowia doda”... 

To była inna epoka, inny świat... Żadnych udogodnień, 
a czas wolno płynął i na wszystko, co ważne go wystarczało... 
Szczęśliwa jestem, że miałam takie dzieciństwo... 

Przepis na Wielkanocny pasztet jarski:

http://ziolowaszuflada.blogspot.com/2014/05/pasztet-jarski-3-kolorowy.html